środa, 5 lutego 2014

Pierwsze bieganie na wysokościach

Lecę do Etiopii. Na parę dni do Adis Abeby. Buty i strój do biegania lądują oczywiście w walizce. To będzie moje pierwsze bieganie na wysokości. Te trzy, może cztery treningi na wysokości 2400 m n.p.m. niczego nie zmienią, ale ekscytacja treningiem na wysokości pozostaje.

Trudno znaleźć płaskie odcinki w pobliżu hotelu. Do Meskel Square, gdzie codziennie ćwiczą lokalni biegacze, nie jest nawet zbyt daleko, ale stromo, stromo w dół, czyli z powrotem będzie stromo, stromo pod górę. Wybieram bliższą hotelu trasę wokół siedziby premiera. Pętla ok 2,5km o akceptowalnych, jak na tutejsze warunki, przewyższeniach od ok 2410 m. do 2430 m n.p.m.. Biegam o 20-30 sekund wolniej niż w kraju. Pierwsza przebieżka czysto aklimatyzacyjna. Drugiego dnia próbuję trening interwałowy. Oddech wydaje się nieco płytszy. Poza tym, gdyby nie zegarek pokazujący tempo, nawet nie odczułbym różnicy wysokości.

Cztery dni po powrocie robię swoją życiówkę na 10km w Biegu Urodzinowym w Gdyni. W większym stopni jest to zasługa zimowego biegania niż wyprawy do Afryki, ale swoboda oddechu po powrocie z wysokości też pewnie zrobiła swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz