Przede mną pierwsze prawdziwe zawody biegowe. Gdyński Nocny Bieg Świętojański. 10 km, jak dla mnie, poważnego testu biegowego. Chłonę wszystko dookoła. Kilka tysięcy biegaczy. Kolejki do toi-toi. Napierający tłum, gdy uwolniono startowe strefy czasowe. Ogromny tłok tuż po starcie.
Na czwartym kilometrze trasa wznosi się. Rzut oka w tył. Widać prawie całą ulicę Polską i ciągnący się nią kilometrowy sznur biegaczy. Równie długi sznur biegnących przede mną. Czuć emocje. Widać, że każdy tworzy tę imprezę. Tłumy kibiców wzdłuż trasy (o północy!). Chaos na trasie przy punkcie z wodą. Dramaty opadania z sił na kilometrowym podbiegu po ulicy Świętojańskiej. Wybuchy radości po przekroczeniu mety. Odkrywam klimaty biegowego święta. Na dobre zaprzyjaźniam się z RunKeeper'em. Ekscytujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz