Dzisiaj istotny punkt kontrolny planu przygotowań. Za mną dwa miesiące treningów. Przede mną dwa miesiące do maratonu.
Treningi szły zgodnie z planem, więc i sam bieg powinien pójść zgodnie z planem. Problem jednak w tym, że ćwicząc zwiększam swoje tempo, ale cały czas nie wiem, jak długo mogę pobiec takim zwiększonym tempem. Trening to tylko parę kilometrów takiej szybkości. Tutaj mam przed sobą do przebiegnięcia 4-5 razy tyle.
Zupełnie niepotrzebnie ubrałem długie spodnie i bluzę z długim rękawem. Gdzieś przed Agrykolą któryś z biegaczy mówi do mnie: "Tobie za ten strój na mecie powinni odjąć z 5 minut:)". Pogoda dopisała. Wyszło słońce i zrobiło się naprawdę ciepło. Zasada "Do biegania ubieraj się tak, jakby było o 6 stopni cieplej" sprawdziłaby się tutaj idealnie.
Trochę za szybko zacząłem finiszować. Przyspieszyłem instynktownie wbiegając na most Poniatowskiego i widząc przed sobą bryłę stadionu. Nie patrzyłem na kilometraż - błąd!. Nie spodziewałem się że most taki długi, a dobieg do stadionu jeszcze dłuższy. Kosztowało mnie to trochę zadyszki i kilkadziesiąt straconych sekund. Ale i tak życiówka ustanowiona.
niedziela, 30 marca 2014
sobota, 22 marca 2014
Bieganie i narty
Ola jest wyraźnie zadowolona z mojego biegania podczas naszego wyjazdu na narty. Biegam wcześnie rano, potem śniadanie, pół godziny drzemki i wyjście na narty. Nie ma co ukrywać - jeżdżę na nartach zdecydowanie relaksacyjnie. Odkrywam, że spokojne jeżdżenie na nartach doskonale uzupełnia proces regeneracji po porannym bieganiu. Zakładam zegarek z pulsometrem. W trakcie spokojnych zjazdów tętno wynosi poniżej 70% HR max. To tak, jakbym biegał regeneracyjnie. I do tego wszystko dzieje się na wysokościach powyżej 2000 m n.p.m.
Równe, płaskie odcinki tras dla treningów interwałowych znajduję na dużych parkingach, albo przy wjeździe do wiosek, albo przy stacjach wyciągów. Tak było w Val Thorens, tak jest i tutaj we Włoszech. Poza tym wszędzie kilkudziesięciometrowe przewyższenia. Doskonale urozmaicające monotonię długich, spokojnych wybiegań.
Równe, płaskie odcinki tras dla treningów interwałowych znajduję na dużych parkingach, albo przy wjeździe do wiosek, albo przy stacjach wyciągów. Tak było w Val Thorens, tak jest i tutaj we Włoszech. Poza tym wszędzie kilkudziesięciometrowe przewyższenia. Doskonale urozmaicające monotonię długich, spokojnych wybiegań.
wtorek, 11 marca 2014
Val Thorens
W tym roku wyjazd narciarski zaplanowałem pod kątem biegania. Szukałem wiosek narciarskich leżących powyżej 2000 m. n.p.m. Wybrałem Val Thorens. Region dobry narciarsko i obiecujący biegowo.
Już pierwszego dnia objawił się podstawowy problem górskiego biegania. Wszystkie drogi są stromo nachylone. Trudno o kawałek dłuższej prostej. Pierwsze bieganie przeznaczam na rekonesans. W poszukiwaniu terenu do treningów interwałowych wybiegam z wioski drogą w kierunku doliny. W dół biegnie się cudownie. Mijam pierwszy parking, mijam drugi parking. Zahipnotyzowany łatwością zbiegu zapominam o drodze powrotnej. Ponad trzy kilometry ciągłego wspinania się z ponad 300 metrowym przewyższeniem. Non stop pod górę. Wymagające.
Już pierwszego dnia objawił się podstawowy problem górskiego biegania. Wszystkie drogi są stromo nachylone. Trudno o kawałek dłuższej prostej. Pierwsze bieganie przeznaczam na rekonesans. W poszukiwaniu terenu do treningów interwałowych wybiegam z wioski drogą w kierunku doliny. W dół biegnie się cudownie. Mijam pierwszy parking, mijam drugi parking. Zahipnotyzowany łatwością zbiegu zapominam o drodze powrotnej. Ponad trzy kilometry ciągłego wspinania się z ponad 300 metrowym przewyższeniem. Non stop pod górę. Wymagające.
Wykresy biegu z Val Thorens w kierunku doliny. |
sobota, 1 marca 2014
Carbo-przeładowanie
W ramach weryfikacji postępów treningowych wybieram się na I Karnawałowy Trial Półmaraton do Łeby. Nie mam zbyt wielkich oczekiwań, ale liczę na poprawienie wyniku z października. Bieg zaczyna się o 12:00. Spokojnie wybieram się więc na śniadanie o 8:30. Mam sprawdzone, że trzy godziny między posiłkiem a wysiłkiem to czas w sam raz dla mnie na dojście do siebie po trawieniu.
No ale tym razem postanawiam zastosować lekki "carbo-loading". Wszystko co cechuje wysoki poziom węglowodanów ląduje na moim talerzu. Zamroczony potrzebą węglowodanów wrzucam w siebie potworne ilości jedzenia. Już na rozgrzewce czuję, że to będzie ciężki bieg. Nadmiar węglowodanów nie ma szansy zadziałać podczas biegu. Zalegają w żołądku zamiast być w krwiobiegu.
Trasa jest rzeczywiście "trialowa". Sporo sypkiego, wydmowego piachu. Trochę korzeni. Wiele piaszczystych uskoków i głębokich wyrw w drodze. Cała trasa wzdłuż morza. Na szczęście biegnie w lesie, osłonięta od porwistych, morskich wiatrów. Urokliwy wbieg na wzgórze pod latarnią Stilo i powrót na metę do Łeby. Melduje się lekko licząc 5 minut powyżej oczekiwań.
No ale tym razem postanawiam zastosować lekki "carbo-loading". Wszystko co cechuje wysoki poziom węglowodanów ląduje na moim talerzu. Zamroczony potrzebą węglowodanów wrzucam w siebie potworne ilości jedzenia. Już na rozgrzewce czuję, że to będzie ciężki bieg. Nadmiar węglowodanów nie ma szansy zadziałać podczas biegu. Zalegają w żołądku zamiast być w krwiobiegu.
Trasa jest rzeczywiście "trialowa". Sporo sypkiego, wydmowego piachu. Trochę korzeni. Wiele piaszczystych uskoków i głębokich wyrw w drodze. Cała trasa wzdłuż morza. Na szczęście biegnie w lesie, osłonięta od porwistych, morskich wiatrów. Urokliwy wbieg na wzgórze pod latarnią Stilo i powrót na metę do Łeby. Melduje się lekko licząc 5 minut powyżej oczekiwań.
Subskrybuj:
Posty (Atom)