niedziela, 24 kwietnia 2016

Słoneczny i górski Madryt

Kolejny maraton i kolejne nadzieje. Chociaż profil trasy i temperatura wcale nie nastrajają optymistycznie. Ostatnie kilometry to całkiem ostro pod górkę, a słońce będzie dawać lekko licząc 20+C.

Rock'n'Roll Madrid to 10k, 21k i 42k w jednym wydarzeniu. Na starcie grubo ponad 30 tysięcy ludzi. Przyjemnie. Radośnie, jak to w Hiszpanii :)

Od 6km dołączam do Sławka z Iławy i tak sobie gaworząc biegniemy wspólnie. Tempo na 3;30, ale to przecież nic nie znaczy. Niestety świeże daktyle i rodzynki zmieszane na śniadaniu z poranna kawą nie dają mi spokoju i na półmetku odpadam na parę ładnych sekund do toi-toi'a. Minuta? Półtorej? Dwie? To chyba jakaś moja zmora w tym roku te toi-toi'e.

Od 30km jest, jakże by inaczej, ciężko, podwójnie ciężko, bo profil trasy pnie się pod górę. Gdzieś w okolicach 35km nabieram jakiegoś wigoru i znowu chce mi się biec. Tempo rośnie. Nie na długo, ale to dobry znak. Ostatnie kilometry idą ostro pod górę. To już regularny marszobieg. Tak, żeby nabrać siły na bieg na ostatnim kilometrze. Na szczęście końcówka bez żadnych skurczy i kontuzji. Wynik z Amsterdamu lekko poprawiony!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz