Chyba pierwsza impreza biegowa tego typu w Sopocie. Start spod hali widowiskowej w Sopocie. Meta w samej hali. Trasa przez Sopot i z powrotem deptakiem wzdłuż morza. Namawiam jeszcze Michała, żeby się zmobilizował i pobiegł ze mną. Parę miesięcy nie biegał, co oznacza, że mam szanse dotrzymać mu tempa :) Będzie biegł też Marek - nastawia się na swoją życiówkę.
Dwa tygodnie do maratonu. 10k to oczywiście inny rodzaj biegu, ale zawsze jakiś prognostyk formy. W połowie trasy niespodzianka. Dobiegam to znajomo wyglądającej sylwetki - tak, to Krzysiek. Sytuacja podobna do tej sprzed ponad miesiąca na Półmaratonie Praskim. Mijam go tak jak i wtedy w połowie trasy i nie odpuszczam już do końca. Choć od 7km biegnę z jakimś niepokojącym bólem w okolicach achillesa. Michał też zostaje lekko z tyłu.
Finisz w hali robi przyjemne wrażenie. Wynik na minimum tego co miało być. Trochę szkoda, że nie udało się więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz